Zmarły 7 stycznia 2017 roku Profesor Lech Trzeciakowski był w latach 1969 - 1986 kierownikiem Zespołu Badawczego Dziejów Kultury w Wielkopolsce XIX i XX wieku a w latach 1981 - 1983 wiceprezesem Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego. Powołany przez rektora UAM w porozumieniu z Zarządem WTK Zespół Badawczy miał charakter interdyscyplinarny, koordynował przygotowania do syntezy tych dziejów. Służyła temu między innymi seria wydawnicza "Materiały i Studia do Dziejów Kultury w Wielkopolsce XIX i XX wieku" oraz stypendia naukowe WTK. Zespół uruchomił ponadto serię "Wybitni Wielkopolanie" oraz "Zabytki Wielkopolski".
Na łamach "Przeglądu Wielkopolskiego" mieliśmy zaszczyt opublikować:
Lech Trzeciakowski. O Mistrzu [Wspomnienie o Witoldzie Jakóbczyku z okazji 100. rocznicy jego urodzin] PW nr 1/2009)
Lech Trzeciakowski. Uwarunkowania kulturowe oraz doświadczenia innych regionów i krajów a modernizacja Wielkopolski [Wypowiedź w dyskusji "Wielkopolska po roku"] PW nr 3-4/1999
Lech Trzeciakowski. Wypowiedź w dyskusji „Dokąd zmierzasz Wielkopolsko?” [Spisała i opracowała D. Matyaszczyk] PW nr 1-2/1996
Lech Trzeciakowski. Jestem Poznańczykiem. Rozmowa z prof. Lechem Trzeciakowskim [Rozmawiał Stanisław Słopień] PW nr 3-4/1992, 1-2/1993 (To były cztery numery w jednym zeszycie)
Lech Trzeciakowski. [Wypowiedź o Szlaku Piastowskim] PW nr 1-2/1992
Zob. również
Anna Marciniak. Listy kalifornijskie Lecha Trzeciakowskiego do profesora Witolda Jakóbczyka [Z korespondencji Wielkopolan] PW nr 3-4/1998)
Lech Trzeciakowski. Jestem Poznańczykiem... "Przegląd Wielkopolski" nr 3-4/1992, 1-2/1993 (!)
Nasza rozmowa będzie zamieszczona w numerze „Przeglądu Wielkopolskiego" otwierającym rok 1993. W związku z tym najpierw pytanie o rok miniony i o rok najbliższy.
W minionym roku dokonaliśmy ważnego kroku na drodze ku gospodarczej normalności, myślę tu o opanowaniu recesji, aczkolwiek niekorzystnie odbija się tu brak uregulowania ustawowego spraw własnościowych, myślę tu o ustawie reprywatyzacji, która by wyraźnie podkreślała niepodważalność własności prywatnej, będącej fundamentem ustroju, który tworzymy. Wiedział o tym doskonale cesarz Napoleon, podnosząc jej wagę w kodeksie napoleońskim, który przetrwał burze dziejowe. Dla Wielkopolski i Poznania to możliwość uzewnętrznienia tych cech, które nas charakteryzują: gospodarności, rzutkości, inicjatywy. To cechy nowoczesnego narodu. Wystarczy wyjść na ulice nie tylko Poznania, ale i innych miast Wielkopolski, by radosne zmiany widzieć gołym okiem. Do zjawisk niepokojących zaliczam degradację materialną środowisk twórczych. Z trudem dociera do świadomości ten oczywisty fakt, że te państwa są potężne pod względem ekonomicznym i przykładem świecą jako twierdze demokracji, gdzie nie słowem, a czynem wspiera się naukę i kulturę.
Gdy spoglądam na rok miniony z mego punktu widzenia był on udanym. W życiu osobistym dzięki mej uroczej żonie Ewie. Profesjonalnie - to udane podróże naukowe, uwieńczone pomyślnymi badaniami archiwalnymi w Berlinie, Bonn i Londynie. Może to brzmi dziwnie, ale uwielbiam pracę w archiwach. W roku ubiegłym zorganizowałem w Poznaniu konferencję naukową poświęconą problemom narodowościowym w Europie środkowo-wschodniej XIX i XX wieku; o ważności tego tematu nie trzeba nikogo przekonywać. Z inicjatywy austriackiego Ministerstwa Nauki i Badań powołany zostałem do grona ekspertów przygotowujących wielki program badawczy „Historia kultury Europy środkowej". Ukończyłem pisanie mojej partii „Dziejów Poznania". Przeżyłem też jedną z najbardziej wzruszających chwil w moim życiu, mając zaszczyt przemawiania nad trumną Ignacego Jana Paderewskiego.[1] Władze uczelni, uczniowie i przyjaciele fetowali łaskawie mój jubileusz, ofiarowując mi Księgę Pamiątkową.
Jakie są plany Pana Profesora na rok bieżący?
Ciągle mam nadzieję, że więcej czasu będę mógł poświęcić życiu prywatnemu, osobistemu. Pod względem naukowym myślę o ukończeniu monografii pt. „Otto von Bismarck", podtytuł pozostawiam na razie w tajemnicy. Przed kilkoma tygodniami ukazały się trzytomowe „Dzieje Polski". W tomie trzecim tego wydawnictwa zajmuję się naszym polskim dziewiętnastym wiekiem. Wydaje się więc, że rok rozpoczął się nie najgorzej.
Jakie miejsce w Pana twórczości naukowej zajmuje Wielkopolska i Poznań? Czy Pańskie badania i popularyzacja dziejów regionu to kwestia tradycji rodzinnej, obowiązku wobec „małej ojczyzny", czy też potrzeba wynikająca z luk, może „białych plam" na kartach historii Polski?
Decydującą była tu atmosfera domu rodzinnego. Wychowywany byłem w atmosferze tego pięknego, staroświeckiego patriotyzmu. Mój Dziad, Ojciec i dwaj Stryjowie byli powstańcami wielkopolskimi. Ojciec brał udział w odsieczy Lwowa i w wojnie polsko-bolszewickiej. Rodzice wpoili mi również to co określamy mianem patriotyzmu lokalnego. Dużą rolę odegrały moje studia pod kierunkiem wybitnego znawcy dziejów Wielkopolski prof. Witolda Jakóbczyka. Swe badania nad dziejami Wielkopolski traktuję jako swego rodzaju misję. Do tej pory słabo one tkwią jeszcze w świadomości historycznej Polaków. Swego czasu wydałem książkę pod tytułem „Pod pruskim zaborem". Będąc w Warszawie spotkałem się z jednym ze znanych historyków, który uprzejmie gratulując mi dzieła, oświadczył,że wartość tej pracy polega i na tym, że przybliża tematykę nieco egzotyczną. Poczułem się, jakbym wydał dzieło o przeszłości np. Kamerunu, a nie dzielnicy Polski leżącej o dwieście kilometrów od Warszawy. Wydarzeniem, które przybliżyło dzieje dziewiętnastowiecznej Wielkopolski był znany serial „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy", którego byłem konsultantem naukowym. Obecnie coraz częściej zajmuję się dziejami Niemiec, oczywiście nie oznacza to, bym porzucił badania nad Poznańskiem. Jak zwykle mawiam, nie jestem patriotą lokalnym, a jestem zwyczajnym szowinistą poznańskim, jestem dumny z tego, że jestem Poznańczykiem, trudno byłoby więc zerwać z tematyką, którą się kocha.
Jest przekonanie, że Wielkopolska należy do regionów, które w większym stopniu uczestniczą w wytwarzaniu dochodu narodowego niż w jego konsumowaniu. Podobnie daje się słyszeć pogląd, że obraz dziejów i kultury narodowej wynoszony przez przeciętnego Polaka ze szkoły i mass mediów zawiera stereotypy i wzorce polskości nie odzwierciedlające zróżnicowania regionalnego Polski. Czy Pan Profesor podziela ten pogląd? Czy w tym zakresie coś się zmienia?
Wiadomo, że Wielkopolska ma znaczny udział w dochodzie narodowym, nie korzystając z niego w sposób proporcjonalny. Zdaję sobie sprawę, że należy łożyć na rzecz całej Polski, ale bezwzględnie stworzyć trzeba mechanizmy, które preferowałyby w podziale tych najbardziej pracowitych i zaradnych, a równocześnie wpływałyby dopingująco na regiony, w których często ogląda się jeszcze na przysłowiową mannę mającą spaść z nieba.
Uważam, że ucząc dziejów Polski zbyt mało miejsca poświęcamy tym bohaterom, którym udało się, którzy byli animatorami rozwoju ekonomicznego. Wiadomo, że gorącym orędownikiem propagowania tego wzorca jest red. Stefan Bratkowski. Wiele lat upłynie, nim nastąpią zmiany w mentalności. Niestety, ostatnie dziesięciolecia to okres, kiedy wychowywano społeczeństwo w atmosferze egalitaryzmu „wszystkim po równo". Nic bardziej błędnego. Rezultatem tego był marazm, kształtowało się społeczeństwo bez inicjatywy, bez warstw, które są motorem przemian. Trzeba przecież rozumieć tę prostą prawdę, jeżeli ktoś uczciwie dochodzi do sukcesów materialnych, to przecież płacić musi podatki, które wpływają do skarbu państwa, z którego czerpie się na oświatę, sprawy socjalne itp. W jakimś więc stopniu sukces bliźniego jest moim sukcesem. U nas tymczasem budzi on zawiść. Inaczej patrzą na to w USA, Anglii, w Niemczech. Co roku z okazji Bożego Narodzenia i Nowego Roku otrzymuję od moich przyjaciół ze Stanów Zjednoczonych i Niemiec obok życzeń świątecznych miły list, w którym informują mnie o swych osiągnięciach w życiu prywatnym i zawodowym. Uważają za rzecz naturalną, że sprawi mi to wiele radości.
Czy Wielkopolska, jej cechy społeczno-kulturowe - jest atrakcyjna dla historyka niezależnie od jego związków osobistych z tym regionem? Kto i w jaki sposób interesuje się dzisiaj Wielkopolską? Jakie problemy są ciągle otwarte i żywe?
Jest to bardzo trudne pytanie. Wiąże się z tym, co mówiłem wyżej. Jest rzeczą istotną, by upowszechniać wzorce propagujące codzienną pracę. Nie jest to rzeczą łatwą. Tu chciałbym się odwołać do wielkiej szkoły historycznej francuskiej Annales, która w sposób atrakcyjny prezentowała historię społeczną. U nas mamy pewne, ale nieliczne przykłady, jak Bolesława Prusa „Lalkę", która jednak kończy się tragicznie dla jej bohatera Wokulskiego. Sukcesy zawodowe nie zostały ukoronowane szczęściem osobistym. Znacznie bardziej optymistyczny jest wspomniany już serial „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy", gdzie w sposób atrakcyjny przedstawiono zmagania, kiedy „twierdzą był każdy próg". Trudno mi odpowiedzieć, w jakiej mierze Polacy interesują się naszą dzielnicą. Na pewno atrakcyjne są osiągnięcia gospodarcze. Dużo tu zawdzięczamy różnego rodzaju targom krajowym i zagranicznym. Chwała tu Cyrylowi Ratajskiemu i jego współpracownikom, którzy mieli wizję Poznania, jako centrum handlu i z powodzeniem ją realizowali.
Czy porównując obecne swoje spojrzenie na nauki historyczne oraz w ich kontekście Wielkopolskę, dostrzega Pan zmiany w sposobie ujmowania zagadnień przez historyków, którzy byli Pańskimi poprzednikami? W jakim zakresie można mówić o kontynuacji a w jakim o zmianach?
Nauki historyczne, jak wszystkie inne, są w stałym rozwoju. Tu pragnę podkreślić, że historia pozwala nam lepiej zrozumieć teraźniejszość. Jest również nauczycielką życia. W badaniach nad przeszłością kryje się między innymi odpowiedź, gdzie tkwią źródła gospodarnej Wielkopolski. Problemem, który jest bardzo aktualny, jest zastanowienie się nad tym, jak możliwe było współżycie między ludnością polską, niemiecką i żydowską. Czy analizując je, wyciągnąć możemy jakieś nauki dla współczesności, kiedy stajemy u wrót zjednoczonej Europy. Tymi sprawami zajmujemy się w naszym Zakładzie. Pojawiły się już na ten temat prace, wymieniłbym tu książki moich uczniów Witolda Molika i Krzysztofa Makowskiego, czy odrębny tom Kroniki Miasta Poznania zatytułowany „Niemcy i Żydzi w Poznaniu". Oczywiście kontynuowane są badania nad aktywnością polską. Niejedno jest tu jeszcze do zrobienia. Przygotowana na moim seminarium praca doktorska pani Haliny Lorkowskiej o muzyce w Teatrze Polskim podnosi nieznany fakt, że w dobie zaborów właśnie nasz poznański Teatr Polski był trzecią polską sceną operową po Warszawie i Lwowie. To piękna glosa do charakterystyki naszego grodu jako czołowego ośrodka muzycznego kraju. Jak wiele jest jeszcze do zrobienia, by spojrzeć sine ira et studio na czasy niedawno minione.
W „Najdłuższej wojnie nowoczesnej Europy" godna podziwu była samoorganizacja ówczesnego społeczeństwa. Trudno chyba byłoby stwierdzić, która spośród jego warstw odegrała rolę najważniejszą: wielkopolscy ziemianie, duchowieństwo, inteligencja w tym lekarze-społecznicy, nauczyciele, naukowcy, prawnicy, wydawcy i księgarze czy wreszcie wielkopolscy kapitaliści na czele z Hipolitem Cegielskim. Jak Pan Profesor ocenia obecną kondycję wielkopolskiego społeczeństwa, jaki jest stan jego elit? Jakie szansę na współdziałanie elit intelektualnych z finansowymi?
Przewodnictwo w pracach organicznych, określanych też jako samomodernizacja społeczeństwa polskiego spoczywało początkowo w rękach ziemiaństwa, stopniowo coraz większą w nich rolę odgrywała inteligencja świecka, duchowieństwo, mieszczaństwo. Pojawili się i liderzy lokalnego szczebla wywodzący się z chłopstwa. Moim zdaniem właśnie we wspomnianym już serialu umiejętnie przedstawiono te przemiany symbolizowane przez Dezyderego Chłapowskiego. Karola Marcinkowskiego, Hipolita Cegielskiego i ks. Piotra Wawrzyniaka.
Kondycja wielkopolskiego społeczeństwa. Moim zdaniem jest całkiem niezła Cieszy mnie inicjatywa średniego i młodszego pokolenia. Cieszę się z sukcesów naszyci biznesmenów, z sympatią patrzę na sprzedawców przed supermarketami, którzy na prawdę ciężko pracują, by może w przyszłości znaleźć się w kręgach elity gospodarczej Stan elit jest bardzo różny. Jak zawsze w początkowym okresie fundamentalnych prze mian obserwujemy wielkie kariery finansowe, ale również i spektakularne krachy. Elitom intelektualnym wiedzie się różnie. Wspomniane już ich niedocenianie powoduje, że niekiedy trzeba się odrywać od wielkich dzieł, by po prostu przetrwać. Mam jednak nadzieję, że w końcu nastąpi powszechniejsze zrozumienie roli, jaka w społeczeństwie przypada elitom intelektualnym. Już w XIX w. rozumiano potrzebę współdziałania obu elit, materialnej i duchowej. Temu w Poznaniu służyła rezydencja na Placu Kolegiackim księcia Antoniego Radziwiłła i jego małżonki Ludwiki de domo Hohenzollern. Przecież Bazar w zamysłach jego założycieli miał być nie tylko hotelem, miejscem gdzie mieściły się polskie sklepy, ale również centrum życia towarzyskiego elit polskich. Miniony fatalny okres nie sprzyjał tego typu przedsięwzięciom. Pierwsze jaskółki już się pojawiają. Przykładem jest tu Galeria pani Grażyny Kulczyk, funkcjonująca w salonie samochodowym „Kulczyk Tradex". Promuje się młodych artystów, urządza się wystawy uznanych twórców. Odbywane tam wernisaże gromadzą przedstawicieli świata biznesu oraz artystycznego i naukowego. Bywając tam czuje się atmosferę dawnych salonów artystycznych.
Czy zadania, przed którymi stoją Wielkopolanie - podobnie jak zresztą cały nasz naród - są porównywalne z sytuacją w XIX wieku? Jakie formy instytucjonalne lub prawno-ustrojowe znane z przeszłości należałoby wykorzystać, aby wielkopolskie aspiracje i możliwości mogły zostać racjonalnie spożytkowane dla dobra kraju?
Tak wtedy, jak i dziś stoimy przed wielkim wyzwaniem. Istotne jest to jak na nie odpowiemy. W XIX wieku wyzwaniem dla społeczeństwa polskiego było potężne, doskonale funkcjonujące państwo zaborcze, zasobne mieszczaństwo niemieckie i junkierstwo pruskie. Zdawano sobie z tego doskonale sprawę. „Gazeta Polska" wychodząca w Poznaniu w 1848 roku pisała: Aby powstrzymać coraz groźniejszą nawalę germanizmu, aby dźwignąć moralnie i materialnie narodowość polską, trzeba ją pod względem oświaty, pod względem przemysłu i handlu postawić na równi z pierwiastkiem niemieckim. Tu dodać trzeba, że w państwie pruskim doskonale funkcjonował system ustawodawczy, preferujący inicjatywy indywidualne i społeczne na różnych polach. Odrębną sprawą jest tu polityka germanizacyjna. Dowcip polegał na tym, aby wykorzystać te możliwości dla społeczeństwa polskiego. Jak wiadomo Polacy odpowiedzieli na to wyzwanie, tworząc wspaniale funkcjonujący organizm ekonomiczny i społeczny, stale otwarty na nowości, ale i wnoszący wiele do ogólnego rozwoju ekonomicznego. Warto tu wspomnieć, że niemieccy ekonomiści zalecali zapoznawanie się z doskonale funkcjonującym systemem spółdzielczym w Poznańskiem. Wybitny uczony niemiecki ekonomista Ludwik Bernhard pisał: Prowadzą oni propagandę oszczędzania pieniędzy, jakiej nie spotyka się w rozwiniętych bankach zachodnioniemieckich. Moim zdaniem trzeba jeszcze bardziej propagować instytucje samorządowe, jakie istniały w przeszłości i dziś się odradzają. Istniał przecież sejm prowincjonalny, istniały sejmiki powiatowe, świetnie funkcjonowały izby rzemieślnicze i rolnicze. Pamiętajmy, historia jest nauczycielką życia.
„Przegląd Wielkopolski" pragnie być rzecznikiem ruchu inicjatyw społecznych w zakresie szeroko rozumianej kultury, edukacji, ruchu samorządowego. Samorządy terytorialne wybrane dwa lata temu osiągnęły półmetek. Kształtują się struktury samorządu gospodarczego (Izby Przemysłowo-Handlowe, Rolnicze), powstała Unia Wielkopolan. Do jakich wzorów i tradycji mogą te inicjatywy nawiązywać? Jakie wnioski z „Najdłuższej wojny nowoczesnej Europy" pozostają aktualne? A może pora na kolejną „wojnę" o Polskę zasobną tzn. gospodarną i kulturalną?
Znów stoimy przed wyzwaniem, wyzwaniem stojącej wyżej od nas pod względem cywilizacyjnym Europy Zachodniej, USA, Kanady. Odpowiedź jest ta sama jak przed stu pięćdziesięciu laty. Róbmy wszystko, aby im dorównać, nie popadajmy we frustrację, że nie osiągamy wielkich sukcesów natychmiast. Nasi przodkowie pracowali na to pół wieku. Nie zamykajmy się w ekonomicznych okopach Świętej Trójcy. Do niczego dobrego to nie prowadzi. Taka postawa nie jest gwarancją postępu, ale pogłębiającego się zacofania. Jeżeli w sytuacji bez porównania trudniejszej powiodło się naszym pradziadom i dziadom, to nie bardzo rozumiem, dlaczego w warunkach, gdy posiadamy własne niepodległe państwo nie mielibyśmy im przynajmniej dorównać.
Jedną z form wykazywania się inicjatywą są różne formy samorządu. Sejm prowincjonalny, sejmiki powiatowe, izby rzemieślnicze i rolnicze miały ogromny udział w rozwoju ekonomicznym naszej dzielnicy. Do tych tradycji, przetwarzając je, trzeba nawiązywać. Istotne jest propagowanie regionalizmu, popieranie pozytywnych wartości, które narodziły się w danym regionie. Te inicjatywy nie są przejawem izolacjonizmu, ale staraniem o skupienie sił w realizacji jasno nakreślonych celów. Cel nas, Wielkopolan jest jasny. Utrzymanie i wzmocnienie naszej pozycji jako wiodącej w naszym kraju będącej przykładem dla innych. Ważka ti rola przypada Unii Wielkopolan.
Przed kilkoma laty zaangażował się Pan Profesor w Fundację Teatru Polskiego Czy nie można odnieść wrażenia, że inicjatywy w rodzaju XIX-wiecznej Spółki Akcyjnej „Teatr Polski" w Poznaniu lub Spółdzielni Budowlanej „Pomoc" powołanej przez ówczesnych poznańskich przedsiębiorców miałyby dzisiaj trudniejszy żywot?
Dotykamy tu problemu o podstawowym znaczeniu dla rozwoju naszego społeczeństwa. Możliwości materialnych dla rozwoju nauki, kultury. Powstały nowe okoliczności, kiesa państwowa nie jest zasobna, państwo przestało być wszechogarniającym mecenasem. Kryło to za sobą niebezpieczeństwo manipulowawnia środowiskami twórczymi. Dziś wiele zależy od sponsorów. Mamy piękne przykłady wspierania kultury, służby zdrowia. Muszą jednak istnieć czytelne podstawy prawne, dla działalności mecenasów. Kto wspiera różne dziedziny życia społecznego i kulturalnego, musi cieszyć się przywilejami podatkowymi. Takie zasady obowiązują w cywilizowanym świecie. Dziewiętnastowieczna Spółka Akcyjna „Teatr Polski" z jednej strony borykać się musiała niekiedy ze złośliwościami biurokracji zaborczej, z drugiej dysponowała jednak skuteczna tarczą, jaką było precyzyjne ustawodawstwo pruskie. I z tego wyciągnąć należy naukę. Pamiętać tu trzeba, że aparat państwowy, ustawodawstwo tworzą ramy dla aktywności społeczeństwa, że spełniają wobec niego rolę służebną, a nie przeciwnie. Kończąc pragnę podkreślić, że jestem może niepoprawnym optymistą, ale wierzę, że chyba wcześniej niż nasi przodkowie staniemy się równorzędnym partnerem w wielkiej rodzinie europejskiej. Nadzieje te pokładam w naukach jakich dostarcza nam historia i pozytywnych zjawiskach jakich jesteśmy nie tylko świadkami, ale i uczestnikami.
Rozmawiał Stanisław Słopień